poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 9

[Alice]

Obudziłam się strasznie wcześnie, a mianowicie o 6.25. Nie chciało mi się spać, więc wstałam. Przez całą noc śnił mi się jakiś chłopak.... Był to bardzo dziwny sen, w ogóle nie widziałam jego twarzy. Nie przejmując się tym ubrałam się (bez torebki), włosy spięłam w niedbałego koka i zaczęłam czytać książkę, którą od niedawna zaczęłam. Była ona o miłości chłopaka do "trudnej" dziewczyny. On poukładany, z bogatej rodziny, zawsze grzeczny i miły dla innych, ona z problemami, bierze, pije, jej ojciec był alkoholikiem, bił jej matkę, ona również często oberwała, bo stawała zawsze w obronie matki, stała bywalczyni u dyrektora, w szkole też nie często się nie zjawiała, za każdym razem mówiła co myśli, dzięki temu nie miała wielu znajomych, w szkole w ogóle. Jedynymi osobami, z którymi się zadawała byli jej "koledzy", z którymi brała. Aż pewnego dnia, los ich połączył. Też chciałabym przeżyć taką miłość, ale ta książka to tylko wymysł jakiejś pisarki, która chciała na niej czysto zarobić. Kiedy skończyłam czytać, akurat obudziła się Ver.
- Hej jak się spało? - zapytałam z uśmiechem
- A dobrze - zerknęła na zegarek - długo już nie śpisz?
- Jakieś... - również spojrzałam, była 8.30 - dwie godziny.
- Człowieku nie możesz spać?!
- A żebyś wiedziała! Miałam bardzo dziwny sen...
- Idź do pani Williams, to specjalistka od snów!
- Może to dobry pomysł, pójdę, chociażby dla zabawy.
- Okej, idę się ubrać.
- Okej.
Kiedy Ver weszła do łazienki, zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tą wizytą u pani Williams. Kiedy mówiłam, że się tam wybiorę myślałam : "Za nic tam nie pójdę, aż tak źle nie jest!". Ale teraz miałam inne zdanie... Nie zadręczając się więcej tymi myślami, uzmysłowiłam sobie, że zostały mi tylko 3 dni do wyjścia ze szpitala. Rozmawiałam już z Cam i po wyjściu ze szpitala, zamieszkamy razem, wcześniej mieszkałam z rodzicami, ale oni wyjechali do Stanów. Brakowało mi ich, ale nigdy nie byliśmy ze sobą, aż tak zżyci, okazywanie uczuć w mojej rodzinie to rzadkość. Dzisiaj miałam dostać z powrotem mój telefon, nareszcie, tak mi go brakowało! Odebrano mi go kiedy tu trafiłam, bo tutaj jest zakaz używania ich. Cieszyłam się również, bo pilna potrzeba palenia dawała mi się we znaki. Kiedy skończyłam rozmyślania Ver wyszła już ubrana (bez torebki), włosy uczesała w warkocza, którego zarzuciła sobie na bok.
- To co idziesz? - zapytała.
- Ale gdzie? - zapytałam zdziwiona.
Veronic rzuciła mi zirytowane spojrzenie i od razu mi się przypomniało to zawsze działało xD
- Ach, tak już idę - wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę windy, ponieważ gabinet pani Williams znajdował się na 3 piętrze, a nasze pokoje na 5. Weszłam do windy, wcisnęłam guzik z nadrukiem 3 i drzwi się zamknęły. Kiedy "wylądowałam" na właściwym piętrze, ruszyłam w stronę gabinetu nr 67. Zapukałam i usłyszałam, naprawdę ciche "proszę", weszłam, przywitałam się z lekarką i zaczęłam opowiadać o moim śnie:
Byłam na jakiejś polanie, w moją stronę szedł chłopak, nie wiedziałam jego twarzy, kiedy był dość blisko, złapał mnie za rękę, ale sekundę później, ktoś inny, również chłopak, popchnął go i zaczęli się bić, ja krzyczałam, oni przestali i patrzyli na mnie zdziwieni przez około 5 minut, zaczęli się do mnie zbliżać uśmiechnięci, ale jakaś tak jakby otchłań wciągnęła ich... Oto mój sen. - opowiadając go, czułam się jeszcze dziwniej.
- Z tego co widzę, masz normalne, dla nastolatki, problemy sercowe - stwierdziła pani Williams.
- Co to znaczy? - zapytałam zdziwiona.
- Wahasz się, masz problem z wyborem, czy w twoim życiu pojawiło się ostatnio paru nowych chłopaków?
- Tak, można by tak powiedzieć, ale nie do końca, bo to tylko przyjaciele...
- Najprawdopodobniej, w środku, czujesz do nich coś więcej, lub nie umiesz wybrać, pomiędzy przyjacielem, a chłopakiem. Moje kazania na nic się tu nie zdadzą, bo to ty musisz wybrać... 
- Dobrze, dziękuje pani, do widzenia!
- Do widzenia!
Kiedy wyszłam, chwilę stałam pod drzwiami jak zryta. Kiedy powiedziała o tych dwóch chłopakach od razu skojarzyłam, o kim śniłam. Nie dopuszczałam tej myśli do mojego mózgu. Po drodze do windy, wstąpiłam jeszcze do pani Collins, po mój telefon
- Dzień dobry! Czy mogę już odebrać mój telefon?
- Dzień dobry Alice! Oczywiście, już po niego idę, poczekaj chwilkę.
- Dobrze.
Usiadłam na krześle na przeciwko biurka mojej pani doktor. Jak to ja patrzyłam co ciekawego ma na biurku xD, mój wzrok zatrzymał się na ramce ze zdjęciem, ujrzałam na nim... Chucka! Nie miałam pojęcia, że on w ogóle był kiedyś w tym szpitalu, oprócz tego dnia kiedy mnie odwiózł. Do gabinetu weszła pani doktor i podała mi telefon, wraz ze słuchawkami, ładowarką itp. Kiedy go włączyłam moje oczy, zaszły łzami, na tapecie widniało moje zdjęcie i Matta, mojego byłego, opanowałam się, zmieniłam tapetę i weszłam do windy. Kiedy się zatrzymała i drzwi się otworzyły, zobaczyłam kolejny widok, który mnie zranił, a mianowicie jak Harry całuje się z jakąś dziewczyną, ale co ja robię! Przecież, to mój przyjaciel i nic więcej, ma prawo ułożyć sobie życie! Nie zwracając uwagi na ten widok, wróciłam do pokoju.

---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, miałam problemy z napisaniem... Ale jest! Jakoś się udało!

Alice xoxoxo

1 komentarz:

  1. Szybko następny !! Nie moge sie doczekac <3
    DjMalikowa <3 xxxxxx

    OdpowiedzUsuń